niedziela, 28 czerwca 2009

Spekulacja - 28.06.2009 r.

Na chwilę obecną pozycje z zeszłej niedzieli suma summarum przynoszą stratę - 80 pispsów (EURUSD - 125 pipsów, EURGBP + 60 pipsów i GBPUSD - 15 pipsów), ale żaden ze stop lossów nie został osiągnięty, więc szanse na zrealizowanie scenariusza na koniec miesiąca wciąż są (no może poza funtem do dolara, bo spadek o 1200 pipsów w dwa dni jest chyba mało prawdopodobny). Na korzyść dolara przemawia już dość długie utrzymywanie się Funta i Euro poniżej szczytów z początku czerwca, a w tym tygodniu poznamy decyzję ECB odnośnie stóp procentowych oraz komentarz Tricheta, który z zasadzie nie powinien powiedzieć nic nowego, ale pewien margines zawsze pozostaje. Na pewno nie jest on zainteresowany podnoszeniem oczekiwań inflacyjnych oraz wzmacnianiem Euro, ponieważ już teraz europejscy eksporterzy narzekają na wysoki jego kurs. Celem nr jeden dla ECB jest walka z inflacją, ale co w sytuacji, gdy w Maju HICP r/r spadł do zera. Północ i zachód Europy mają deflację, a wschodnia część Starego Kontynentu ponad czteroprocentowy wzrost cen r/r. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że stoją za tym zmiany na rynku walutowym, a nie działania banków centralnych, więc dlaczego nie można jeszcze bardziej pomóc przedsiębiorcom obniżając stopy procentowe?

To jednak dopiero za kilka dni, skupmy się na teraźniejszości. Eurodolar pokonał pierwszy ważny opór, czyli linię trendu poprowadzoną po czerwcowych szczytach. Nie udała się też kontra podaży, ponieważ po słabszych danych z USA nie było widać kontynuacji spadków na giełdach. Ten fakt w mijającym tygodniu zdziwił mnie najbardziej. Mimo wszystko nie uważam, żeby Euro pokonało środowy szczyt i wciąż uważam, że właściwym kierunkiem dla tej pary jest południe.

W nocy z czwartku na piątek pojawiły się również dane z Nowej Zelandii, okazało się, że tamtejszy PKB skurczył się w pierwszym kwartale w stosunku do poprzedniego aż o 1%, co oznacza weryfikację w dół aż o 0.3 pkt. proc. Niby nic, ale przecież to jest o połowę więcej niż wstępnie szacowano. Już następnego dnia na Bloombergu pojawiły się komentarze analityków, że to dobry powód do dalszego luzowania polityki monetarnej, zwłaszcza, że podobnie jak to jest ze strefą Euro, Nowej Zelandii szkodzi siła ich własnej waluty.

Jeżeli spojrzymy na tygodniowy kurs NZDUSD, to takie opinie jak najbardziej wpisałyby się w techniczny obraz sytuacji. Wykupienie sugeruje CCI oraz MACD, a trzy ostatnie tygodniowe świece utworzyły formację bloku sugerując nadchodzące spadki. Dodatkowo wykres od czterech tygodni nie może sobie poradzić ze spadkową linią trendu. To wszystko skłania mnie do postawienia tezy, że możemy zobaczyć dość dynamiczne osłabienie na Kiwi nawet do 0.5930 na początek. Taki scenariusz jest też bazowy przy dalszym uwzględnianiu spadków na Eurodolarze.


Jak zwykle do kompletu potrzebujemy trzeciej pary walutowej. Na EURNZD sytuacja nie jest jasna. Od marca trwa wyraźnie trend spadkowy, ale barierą nie do pokonania od czterech tygodni jest 2.16. Na 4-godzinnym wykresie ukształtowała się pozytywna dywergencja a na tygodniowym prawie gwiazda doji – choć prawie robi wielką różnicę J. Uważam, że podobnie jak przy pozostałych parach, nieudane podejścia musza zostać kiedyś ukarane, tak jak niewykorzystane sytuacje na boisku się mszczą. W związku z planowanym dynamicznym umocnieniem dolara amerykańskiego do nowo zelandzkiego uważam, że również Euro umocni się w stosunku do tego drugiego. Proszę zauważyć, że z sił opadł już dolar kanadyjski i funt, najwyższa więc pora na Nowo Zelandczyka. Oczywiście jedynym wygranym będzie zielony, ale to chyba nic nowego, prawda ;)


Brak komentarzy: